Nadciągająca burza
Chociaż ta jest dopiero na początku zawodowej drogi archeologa. Na dodatek jest jeszcze niespecjalnie zorganizowana. Mimo początkowego zapału nie umie doprowadzać badań do końca, zalega z publikacjami wymaganych artykułów. Instytut badawczy, w którym pracuje grozi jej zwolnieniem. Niemalże w tym samym czasie, w ręce Nory wpada, napisany przez jej ojca przed 16 laty list. W jego treści zawiadamia rodzinę, że znalazł legendarne miasto Indian Quivirę, znane w legendach z ogromnych pokładów złota. Opisuje drogę jaką szedł. To ostatnia wiadomość przed jego zaginięciem. Nora naprędce organizuje ekspedycję, widząc, że być może właśnie uczestniczy w największym odkryciu archeologicznym wszechczasów, a na dodatek dostaje w końcu szansę na wyjaśnienie losów swojego ojca.
Chylę czoła. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego do tej pory tylko jedna książka Prestona i Childa została zekranizowana. Amerykanie i nie tylko oni co roku wypuszczają przecież na rynek dziesiątki filmów, które nie powinny były nigdy powstać, a są jedynie obrazą dla godności kinomana. A tutaj, już na etapie czytania książki, trudno jest oprzeć się wrażeniu, że oto czytamy gotowy już scenariusz na film, który zadowoli niemalże każdą potencjalną grupę widza. Film przygodowy, sensacyjny, film o tajemniczej cywilizacji, śmiertelnie niebezpiecznej, film pełen przygód i niespodziewanych zwrotów akcji. Nadchodzącą Burzę czyta się jednym tchem, nie tylko tym przysłowiowym ale i dosłownym. Preston i Child niemalże fizycznie zabierają nas w podróż do nieznanego, zagubionego miasta, gdzie wraz z bohaterami odkrywamy pradawną legendę i śmiertelnie niebezpieczną tajemnicę, potem zaś zmuszeni jesteśmy walczyć o przetrwanie. Przyjemnym zabiegiem literackim jest też powracanie, przynajmniej po części, do bohaterów znanych z innych powieści autorów. Tutaj swoistym ogniwem łączącym jest dziennikarz Bill Smithback, znany chociażby z Reliktu, czy Relikwiarza. Dzięki temu nawet pozornie niezwiązana z innymi powieść zachowuje jednak jakąś ciągłość. O takich książkach Amerykanie mówią „unputdownable” – nie do odłożenia. Tej też nie da się odłożyć. Aż do samego końca. Ja już zresztą zaczęłam następną.
Marta Czabała