O nie-premierach słów kilka

Śmiertelny Koktajl

Lubię książki Patricii Cornwell, bo to dobrze zarysowane kryminały z dobrymi wątkami i prawdziwymi bohaterami. Jak to z ciekawymi seriami bywa, przyzwyczaiłam się już do wspólnych bohaterów Cornwell, w tym wypadku nieustraszonej Pani patolog doktor Kay Scarpetty. Czytam z przyjemnością. Jednak – czasami tak bywa - do książki Śmiertelny Koktajl jakoś nie mogę się przekonać.
 

Zbyt dużo tu bohaterów pobocznych i zdecydowanie za dużo literackiego chaosu. Co więcej, nie jest to na tyle dobra książka, aby z determinacją chciało mi się powtarzać kolejne akapity w celu lepszego jej zrozumienia. Przyznaję się szczerze, że miejscami z niechęcią przewracałam kartki. Bez czytania i ze znudzenia. Cóż, najwyraźniej nawet przyzwoici pisarze mogą popełniać błędy.

Bo też sama opowieść jest aż nadto chaotyczna. Dokonam więc krótkiego, bo też niespecjalnie jestem pewna czy poprawnego streszczenia. Znana z wcześniejszych powieści Cornwell, doktor Kay Scarpetta zostaje poproszona o ekspertyzę w sprawie morderstwa w Luizjanie, gdzie zresztą natychmiast się udaje. Nie zdaje sobie sprawy, że właśnie została wplatana w sieć misternej intrygi, uknutej przez duchy jej przeszłości, Jean – Baptiste Chandonne i niejakiego Bentona, którego ona sama zdążyła zresztą już dawno pochować.

I więcej nie powiem, bo chyba nie będę w stanie. Za dużo tutaj wątków, zbyt licznych i chaotycznych aby odnaleźć w całości jedną i spójną opowieść. Bohaterka miota się w licznych podejrzeniach i traumach przeszłości, niespecjalnie chyba zdając sobie sprawę z tego co motywuje jej decyzje. Główny antagonista, od czasu do czasu zwany bestią jest postacią kompletnie bez wyrazu, ani się go bać ani z niego śmiać. Policjant, z reguły uosabiany z cechami męskości, zawsze gotowy do pomocy i szarmancki, tutaj jest tak samo bezosobowy jak reszta bohaterów. Sama zaś akcja rzuca ich  po całym świecie (łącznie z Polską) zaś motywacje ich podróży są niejasne i oczywiście bez sensu.

Doczytałam książkę Cornwell trochę z przyzwoitości, trochę zaś z nadziei, że może jeszcze coś sensownego się wydarzy. Doczytałam do końca i nic. Nie było tutaj nic szokującego, żadnej niespodzianki ani nic co mogłoby mi jeszcze odbiór tej powieści uprzyjemnić. Było bez sensu aż do samego końca. Przebrnąć przez ponad 300 stron tej bzdury było nie lada wyzwaniem. Innym, mniej cierpliwym zdecydowanie polecam poszukać sobie czegoś lepszego do roboty.

Marta Czabała

>>>powrót


Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności