Z książkami Kristiny Ohlsson jest dziwna sprawa. Po przeczytaniu jednej, jest się przekonanym, że lepszego kryminału po prostu nie da się przeczytać. A potem trafia w ręce kolejna powieść autorki, jeszcze lepsza, jeszcze ciekawsza, jeszcze bardziej interesująca. I jeszcze bardziej niespodziewana.
Do kancelarii Martina Bennera przychodzi tajemniczy mężczyzna i prosi o pomoc dla swojej siostry Sary. Ta niestety już nie żyje. Sara Tell, bohaterka mediów, kilka miesięcy wcześniej przyznała się do popełnienia pięciu morderstw a chwilę przed rozpoczęciem procesu popełniła samobójstwo. Benner jest niechętny pomocy, ale natura śledczego bierze górę. Na jaw wychodzą nieścisłości ze śledztwa, ale sam Benner szybko wpada w poważne kłopoty. Kto stoi za tajemnicą Sary Tell?
Kiedy na rynku pojawiła się słynna już trylogia Millenium, skandynawscy autorzy książek dostali przysłowiowe zielone światło na publikację swoich książek. Czasem aż do przesady. W księgarniach pojawiły się średnie i bardzo średnie książki. Ale co z tego, jeśli jednocześnie popularność zyskała taka autorka jak Ohlsson? To kryminały z zupełnie innej półki, według mnie zresztą znacznie lepsze niż Millenium. Kolejny raz zupełnie zaskakuje swoich czytelników, nieprawdopodobnie wartką, nieprzewidywalną akcją, która toczy się jak kolejka górska bez hamulców. Autorka brutalnie, ale bardzo cierpliwie podsyca niepewność, tworzy dodatkowe pytania, zakrętami i zwrotami prowadzi nas do finału, którego w żaden sposób nie jesteśmy w stanie przewidzieć. To jedna z tych książek, które pochłaniają, wsysają, których akcja na te kilkaset stron przejmuje nasze życie. Jedyną jej wadą jest to, że to opowieść rozłożona na dwie książki. I na tą drugą będzie trzeba niestety chwilę poczekać. Ale ile i dlaczego tak długo?
Maryli
nie da się nie lubić. Celne uwagi, błyskotliwe spostrzeżenia i typowe,
impulsywne kobiece zachowania sprawiają, że z kobietą z łatwością
utożsamią się czytelniczki, albo też uznają ją za swoją najlepszą
przyjaciółkę. Jedno albo drugie, innej opcji nie ma.
Więcej...
Siłą
tej książki jest bezosobowy stosunek autorki do całej historii. Stoi na
drugim planie, pokazuje, nie angażuje się emocjonalnie. To dlatego
całość osiąga wyjątkowy wymiar.
Więcej...
Cenię
sobie tę powieść przede wszystkim za to, że - w przeciwieństwie do
innych, schematycznych romansów - bohaterowie nie mają lat dwudziestu,
maksymalnie trzydziestu. Timmie ma 46 lat, Jean – Charles jest już po
pięćdziesiątce. I bardzo dobrze!
Więcej...