„Czytam chyba kryminał” mówiłam swoim najbliższym, kiedy pytali dlaczego nie mogę oderwać się od książki. Dlaczego chyba? Od samego początku wiadomo, że ktoś z bohaterów stracił życie. Ale w jakich okolicznościach i dlaczego dowiadujemy się dopiero na samym końcu.
I to właśnie ta odwrotna narracja najbardziej przykuwa uwagę w tej pozytywnie dziwacznej, ale niesamowicie wciągającej książce. Na samym początku spotykają się trzy kobiety. Każda z nich odprowadza właśnie pierwszy raz dziecko do przedszkola. Jane, Madelaine i Celeste różni właściwie wszystko: status społeczny, poglądy, sytuacja domowa. Niezależnie od różnic, to właśnie one zaprzyjaźnią się ze sobą na długo. Przynajmniej na tyle, zanim połączy je wspólna tragedia.
To powieść społeczna i kryminał od drugiej strony. Moriarty od samego początku informuje swoich czytelników, że wydarzenia w jej książce prowadzą do tragedii. Podsyca niepewność i napięcie, każdy z rozdziałów kończąc enigmatycznymi, krótkimi wypowiedziami bohaterów, komentujących wydarzenia o których my sami nie mamy jeszcze pojęcia. Jednocześnie zaś żongluje życiami swoich bohaterów, przeprowadzając ich przez burzliwe wydarzenia ze szkolnego życia dzieci jak i tego z prywatnych domów. Nie braknie tutaj dramatów, nie braknie spięć, nie braknie kłótni. Nie braknie prawdziwego rodzinnego życia, często tak burzliwego jak najbardziej sensacyjny film. Jednocześnie całość jest spójna, sensowna, inna narracja zupełnie nie zaburza treści książki. Pełno tu humoru, jest trochę wzruszeń, nie można czytać całości bez jakichś emocji. To jedna z tych powieści, które wciągają silnymi rękami i nie puszczają, aż do samego końca.
M.C.