Dziewczyna o siedmiu imionach

2.jpgDoświadczenia życiowe Lee Hyeon-seo mogłyby stanowić podstawę na dobry film. Ba, może nawet na serial! W wieku 35 lat kobieta była już ofiarą reżimu, uciekinierką, nielegalną imigrantką i legalnym uchodźcą. Jej determinacja i siła sprawiła, że dzisiaj żyje wolno. I opowiada całemu światu o swoich przeżyciach.

Urodziła się w najbardziej zamkniętym państwie świata. Od dziecka wierzyła, że żyje w najcudowniejszym miejscu na ziemi, pod władzą najwspanialszego ojca narodu. Korea Północna była rajem. Miała być. Kiedy w wieku 17 lat przedostała się do Chin aby odwiedzić wujka i ciotkę zobaczyła zupełnie inny świat. Świat możliwości, szans a przede wszystkim wolności. Zobaczyła miejsce, gdzie człowiek mógł dokonywać własnych wyborów i iść własną ścieżką. Miała zostać na kilka tygodni, nigdy jednak nie wróciła już do ojczyzny. Po kilkunastu latach wyciągnęła z reżimu swoją matkę i brata.

Teraz opowiada o swoim życiu. Relacjonuje, pozornie beznamiętnie, opisowo, ale z każdej strony wprost wylewają się emocje. Opowiada o dobrym dzieciństwie, propagandzie od najwcześniejszych lat życia, wreszcie pierwszych rysach na idealnym koreańskim świecie. To jej pamiętnik, jej spowiedź, jej autoterapia. To opowieść o innym świecie, zderzeniu kultur i sposobów wychowania, o zetknięciu rzeczy pozornie całkiem innych. To jednocześnie jedna z najbardziej interesujących książek jakie wyszły w tym roku a może i w ciągu ostatnich lat. Całość czyta się jak najlepszy thriller, tym bardziej przejmujący, że opowiada o prawdziwych wydarzeniach. Podejrzewam, że Amerykanie szybko wykorzystają doskonałą książkę jako podstawę do niezłego, sensacyjnego filmu. Mam nadzieję, że Lee zarobi z niego duże pieniądze, które pozwolą jej na zawsze zapomnieć o przeszłości i spokojnie żyć w pokoju.

M.Cz.

Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności