Izabela Pietrzyk pisze dla wszystkich. Dla dzieci dorosłych rodziców, wkurzonych, że mama i tata traktują ich jak 5latki. Dla tych samych dorosłych rodziców, przekonanych, że dziecko wciąż należy traktować jak dziecko. Dla kobiet w udanych i nieudanych związkach. Dla mężczyzn, którzy nie umieją się z tymi kobietami porozumieć. Dla nastolatków i studentów, mówiących językiem, którego kilka lat starsi ludzie nie zrozumieją. Pisze zabawnie, mądrze a jej czytelnicy bez reszty zatracają się w jej powieściach. Tym razem wcale nie będzie inaczej.
Jeśli jednak po raz pierwszy sięgacie po jej książki, radzę rozpocząć od „Histerii Rodzinnych”. To właśnie tam poznajemy bohaterów i historię, która w tej książce jest po prostu kontynuowana. Kiedyś Amelia ratowała Wiktorię uciekającą z toksycznego związku, dzisiaj to Amelia wydaje się potrzebować ratunku. Ale jak ratować kogoś, kto uparcie twierdzi, że jest szczęśliwy? Wiktoria skupia się więc na samej sobie, powoli otwierając się na nową miłość, przygarniając bez przerwy gadającą siostrzenicę Emilkę, powoli zbliżając się do wyklętego przez rodziców siostrzeńca Mirka, w międzyczasie znajdując czas na wyprowadzanie ukochanego psa Cykorię…
Dzieje się tutaj bardzo dużo. To jedna z tych książek, które z powodzeniem można by wystawić na deskach teatru. Plenery nie mają znaczenia. Znaczenie mają ludzie. Pietrzyk stawia na interakcje ludzkie, rodzinne, przyjacielskie, męsko – damskie. Każdy z jej bohaterów jest nie tylko wyjątkowy – trudno oprzeć się wrażeniu, że wszyscy są prawdziwi. Nie wiem kto stał za inspiracją autorki, prawdziwi ludzie, czy po prostu jej ogromny talent literacki. Nieważne, istotną sprawą jest to, że książka jest po prostu doskonałym ludzkim stadium rodziny. Idealnej inaczej, pełnej sprzeczności, zupełnie pozbawionej politycznej poprawności czy tolerancji. Trudno jest być tolerancyjnym, kiedy chodzi o naszych najbliższych. Trudno zachować emocje, kiedy trzymamy je stłumione przez miesiące a nawet lata, trudno być spokojnym, kiedy serce krzyczy głośnym krzykiem. Pietrzyk wchodzi w skórę każdego, wiekowego Bernarda czy młodziutkiej Emilki (czy naprawdę ci najmłodsi mówią takim niezrozumiałym językiem?), doskonale pokazując jak różne, ale i wspólne bywają ludzkie pragnienia. To książka dla wszystkich, bez wyjątku. Do śmiechu, do płaczu, do refleksji. Podejrzewam, że wkrótce zobaczymy kolejną odsłonę życia tej wyjątkowej, a jednak całkiem zwyczajnej rodziny. Ja kupuję natychmiast.
Marta Czabała