Jeśli szukacie czysto rozrywkowej powieści, tutaj jej nie znajdziecie. To książka mądra, refleksyjna, wymykająca się literaturze masowej. Nie wnikam czy to dobrze, czy wręcz odwrotnie. Ale książka robi wrażenie. I to wiem na pewno. Całość przypomina trochę reportaż na Discovery. Ale mówię to w najlepszym sensie tego słowa.
Karen i John nie są idealni. Ale które małżeństwo jest? Kłócą się nieustająco, walczą o nieistotne sprawy, docierają się w innych. Łączącym mianownikiem jest wspólna córka Anabelle, dla której starają się dojść do porozumienia. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy John i Anabelle ulegają ciężkiemu wypadkowi. John wychodzi z niego niemalże bez szwanku, Anabelle ulega rozległym obrażeniom mózgu. Rokowania są beznadziejne. Wspólne obwinianie się rujnuje małżeństwo, a John wkrótce odchodzi. Karen radzi sobie z opieką nad dzieckiem w śpiączce, które – jak wkrótce plotka rusza świat – ma zdolność uzdrawiania nawet najgorszych chorób.
Całość przypomina mi trochę doskonale zrealizowany program publicystyczny. Świetnie zmontowany, rzetelnie przedstawiający cały problem, uwzględniający wszystkie strony konfliktu. A gdzie inaczej osiągnąć medialną sławę jak nie w Stanach Zjednoczonych? Powieść to zlepek mniejszych lub większych historii, przedstawiających punkt widzenia różnych bohaterów. Znajdziemy tutaj opowieść Johna i Karen, ale też i samej Anabelle, wyjątkowej dziewczynki, innej niż wszystkie. Całość dopełniona jest mniejszymi wątkami osób, które przybyły do Anabelle szukając ucieczki i ratunku dla własnych nieszczęść. Andrew Roe, dziennikarz największych gazet w Stanach Zjednoczonych, wie doskonale jak pisać teksty wyważone, mądre, relacjonujące, pozbawione nadmiernych emocji. Nie przesadza, nie dramatyzuje nadmiernie już dramatycznych wątków. Skłania się bardziej ku opisom, które dominują nad dialogami. Nie ma w tej książce nic, co byłoby niepotrzebne. Jest dokładnie tyle, ile potrzeba doskonałej, wciągającej powieści. Ciary.
Marta Czabała