Nie znacie Gillian Flynn? Być może tylko się wam wydaje. Jej kryminał „Zaginiona dziewczyna” stał się filmowym i książkowym międzynarodowym bestsellerem. Do nagrody Oscara nominowana jest odtwórczyni głównej roli, Rosamund Pike. Nic dziwnego więc, że na fali takiej popularności, po raz kolejny odświeżono nam debiutancką powieść autorki. Kto wie, czy nie jeszcze bardziej mroczną. Jeszcze bardziej destrukcyjną. I jeszcze bardziej wciągającą.
Chociaż trudno jest wyciągać jakieś jednoznaczne trendy z dwóch przeczytanych przeze mnie książek Flynn, wydaje mi się, że jej znakiem firmowym zaczyna być pokazywanie całkowicie dysfunkcyjnej rodziny. Ta w debiutanckiej powieści wydaje się przekraczać wszelkie normy. Camille Preaker opuściła dom rodzinny, walcząc z manią samookaleczania i brakiem akceptacji ze strony matki. Po terapii, z pomocą przyjaznych osób stara się na nowo ułożyć swoje życie, to prywatne i to zawodowe, w pracy dziennikarza. Zlecona sprawa sprawia, że do życia kobiety ponownie wkracza przeszłość. Szef zleca jej cykl reportaży o morderstwach dwóch małych dziewczynek. Miejsce zbrodni znajduje się dokładnie w miasteczku, z którego przed laty uciekła Camille…
Flynn
snuje opowieść. Nie spieszy się, niemalże dostosowując się do życia swoich
bohaterów. Jej powieść to typowa amerykańska prowincja, powolna, pełna
uprzedzeń, niechęci wobec obcych, żyjąca swoim życiem, niezależnym od wielkich
metropolii. Większość bohaterów (łącznie z główną) nadmiernie pije, przejmuje
się całkiem niepotrzebnymi konwenansami, zajmując się nimi wyłącznie w
sytuacjach na pokaz. Oto obraz amerykańskiej prowincji. Na to płótno Flynn
wrzuca swoją bohaterkę na tło nieznajomych a jednak znajomych scenerii. I na
tym tle tworzy doskonały kryminał.
Pozornie powolny, rozwijający akcję, jednak stopniowo odsłaniający swoje
oblicze – mroczne, ciemne, ale jednak przykuwające bez reszty uwagę
czytelników. Nie ma w tej książce ani jednego zbędnego słowa, nie ma zbędnej
sceny. Jest obraz, nakreślany przez autorkę, doskonale prowadzącą swoją fabułę,
od początku, aż do samego, całkiem wybuchowego końca. Ale tak to w najlepszych
bywa, ten najlepszy element zostawiamy na sam koniec. Nie ma szans przeczytać
tej książki bez mocnych emocji. To po prostu doskonały, świetnie napisany
kryminał, autorstwa kobiety, która stworzona była do ich pisania. FENOMENALNY.
Marta Czabała