Przejmująca historia choroby, która jest równie silna jak wola do życia. Ci, którzy śledzili losy Joanny Sałygi wiedzą, że wygrała niestety choroba. Chustka odeszła, zostawiając po sobie przejmujący dziennik. Spuściznę dla swojego syna i dla wszystkich, którzy szukają w codzienności pocieszenia. Czytajcie, dobrze zaopatrzeni w mniejsze, bardzo tutaj przydatne chusteczki.
„Pierdolę.
Zostaję.
Nie umieram”
Sytuacja była zła, ale Joanna wierzyła, że jej się uda. Na pisanie bloga namówił ją mąż (a w zasadzie Niemąż), być może przekonany, że będzie stanowił on swoisty rodzaj autoterapii. Joanna pisała. Była młoda, była matką, była niezmiernie kochana, dlatego z podniesionym czołem stawiła czoło chorobie. Czasami pisała dużo, kiedy ból nie pozwalał czasami tylko jedno zdanie, uspokajając swoich czytelników, którzy martwili się, czy nie stało się najgorsze. Nie gloryfikowała swojej choroby, starała się nie użalać nad sobą. Ale nie kłamała. Pisała o tym, że jest coraz słabsza. Pisała o wszechogarniającym bólu, który czasami stawał się nie do zniesienia. Pisała, że umiera. I wreszcie, pisała o wszechogarniającej miłości, która pozwalała jej tak długo walczyć z chorobą. Jej wsparciem był partner Piotr, jej siłą mały, kilkuletni syn. To dla niego trzymała się jak najdłużej, to on był powodem, dla którego tak nieprawdopodobnie trudno było jej umierać. Ile jeszcze czasu będzie mogła być matką? Jak zapamięta ją ukochany syn? I dlaczego nie będzie mogła mu towarzyszyć w najważniejszych i tych najbardziej prozaicznych momentach życia? „Kto ci będzie obcinał paznokcie? Kto przypilnuje mycia zębów po każdym posiłku? Mycia i wycierania rąk i siusiaka po sikaniu?” Ta książka to porażające, przepiękne świadectwo miłości, świadectwo kobiety, która kocha i walczy. Emocje niesie każde słowo, każde zdanie. Nie da się tego czytać bez wzruszenia, bez ogromnych łez spływających po twarzy. Ale odłożyć też się nie da. Chustki być może nie ma już dzisiaj z nami, ale jej dziedzictwo będzie trwało jeszcze długo po jej śmierci. Takie książki to wyjątek. Do przeczytania dla każdego.
O.K.