Przedksiężycowi, tom pierwszy i drugi - Studentnews.pl recenzuje

Anna Kańtoch

Anna Kańtoch pisze ciekawe recenzje filmów, seriali i książek, jeśli wierzyć Wikipedii pracuje w biurze podróży, skończyła orientalistykę, ma koty. Jest osobą, którą chciałoby się poznać, a w każdym razie sprawdzać, co u niej na blogu. Potrafi też pisać. Naprawdę! A to nie takie częste na polskim rynku pisarzy fantasy/science-fiction. A mimo wszystko nie polubiłam Przedksiężycowych.

Statek kosmiczny zbacza z kursu, a troje członków jego załogi ląduje na nieznanej planecie, w ruinach dziwnego miasta. A tam szybko dopada ich pech. Tylko jeden z nich, urodzony szczęściarz, ma szansę przetrwać w dziwnym świecie, w którym ludzie podróżują nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie, a ich życie podporządkowane jest tajemniczym Przedksiężycowym.

„Przedksiężycowi” są powieścią – a raczej cyklem, bo do tej pory wydano dwa pierwsze tomy, w przygotowaniu jest trzeci – zaplanowaną ambitnie (pierwszy tom wydała Fabryka Słów, ale coś się zmieniło, bo drugi i wydany na nowo trzeci sygnowany jest przez wydawnictwo Powergraph). Świat, który stworzyła Anna Kańtoch, jest bardzo złożony i zaskakująco pomyślany. Co jakiś czas jakaś część mieszkańców Lunapolis, która nie spełnia wymagań Przedksiężycowych, przesuwa się w rozpadającą, poddaną entropii przeszłość; jednak pozostający w teraźniejszości wybrańcy mogą odwiedzać światy, które Lunapolis pozostawia za sobą.

Lunapolis nawet bez swojej czasowej wyjątkowości, byłoby ciekawe. Ludzie zajmują się tu głównie sztuką (również sztuką zabijania), technologia jest zaawansowana i jednocześnie staroświecka w formie. Nie ma kołowych pojazdów, są za to złożone mechanoidy przypominające wielkie zwierzęta, wewnątrz których podróżują ludzie. Zwierzęta są niebywale cenne, a ich osobowości po ich śmierci umieszcza się w maszynach, które stają się dziełami sztuki. Dzieci nie rodzą się, a są projektowane przez korporacje zajmujące się komponowaniem genów.

Bohaterowie to Finnen, młody, lekkomyślny poeta i malarz, oraz Kaira, tajemnicza dziewczyna, której przeznaczenia do końca tomu drugiego nie udało mi się poznać. Są ich przyjaciele, znajomi, współpracownicy, kochankowie; jest także ojciec Kairy, który najwyraźniej odgrywa w świecie Lunapolis istotną, mroczną rolę.

Wszystko to przypomina mi cudownie rzeźbione pudełeczko, fascynującą, prześliczną zabawkę. Można to oglądać i podziwiać z każdej strony; autorce należy się dużo uznania i szacunku. A mimo wszystko całość wydała mi się dość nużąca. Niby wiele się dzieje, niby mamy tu tajemnice i zagadki, ale nawarstwiające się w nieskończoność dziwności sprawiają, że po jakimś czasie się na nie uodporniłam. W dodatku ta liczba rozrastających się dygresji... Niby ciągle jesteśmy w głównym wątku, ale pojawiają się kolejne osoby, kolejne wydarzenia, kolejne zagadki, kolejne monologi. Bohaterowie, również ci pozytywni, są niesympatyczni i nieludzcy (i pewnie tacy być powinni, bo to niesympatyczny świat). Ich losy śledziłam z coraz większą obojętnością i zniecierpliwieniem. Wszystko jest też niezwykle serio, nie ma tu miejsca na najmniejszy nawet żarcik i dystans. Anna Kańtoch pisze dobrze, bez szwów, bez mielizn, bez przecierek, co z tego, skoro w neutralnym i zimnym stylu, którego nie lubię.

Przedksiężycowi na pewno spodobają się czytelnikom należącym do sekcji „Pomysł”. Pomysłów jest tu bardzo dużo; autorka buduje swój świat z samych pomysłów. Trzymają się kupy i całość ma sens. Serdecznie zachęcam takie osoby, niech kupują, niech czytają, będą zadowolone. Jednak sekcja czytelników, skłaniającym się ku sekcji „Emocje”, będzie miała pod górkę. Bo tutaj to tylko doom i gloom, i wielka emocjonalna dziura.

Magdalena Mara


Komentarze
Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności