Diabłu ogarek. Czarna wierzba - Studentnews.pl recenzuje

Minęły ciężkie czasy, gdy czytelnicy czekali latami na kolejny utwór ulubionego autora „Noteki 2015”. Konrad T. Lewandowski w ostatnich latach publikuje regularnie i (w przeciwieństwie do książek niektórych seryjnych pisarzy) utwory te wciąż nadają się do czytania.

Nowa pozycja Lewandowskiego jest (oczywiście) zalążkiem serii. Dziś autor, który nie ma na koncie serii, równie dobrze mógłby nie istnieć. Osobiście wolę jedną dobrą książkę od czterech średnich, a nawet, prawdę mówiąc, jedna dobrą od czterech dobrych na ten sam temat. Ale rynek decyduje, będzie miał więc Lewandowski nową serię, a wraz z nim czytelnicy.

Wzorem wielu polskich pisarzy fantastyki autor wziął się za naszą przeszłość. Kierunek historyczno-fantastyczny, od niedawna obserwowany w polskiej literaturze, ma dwa nurty. Jeden opowiada, co by było, gdyby koń jakiegoś króla w odpowiednim momencie skręcił nóżkę, wszystko by się potoczyło inaczej i Polska byłaby od morza do morza (co nam się należy jak psu zupa). Jest też podwariant, który prorokuje, co by było, gdyby polska armia 50, 100 i 300 lat temu miała czołgi Abrams. Nurt drugi, nie tak głupawy jak pierwszy, reprezentowany jest niemal jednoosobowo przez Jacka Komudę. Opisuje on w ciężkiej atmosferze co mroczniejsze aspekty naszej przeszłości, z naciskiem na okres upadku Rzeczypospolitej. Tutaj z kolei co by się nie stało, będzie strasznie, a od morza do morza będzie ewentualnie, gdy rak świśnie.

Lewandowski zbliżył się nieco do nurtu numer dwa, jednak po swojemu. Czasy Wazów, tuż przed Potopem, bohater nie w ciemię bity, radzi sobie jak komandos GROM, bigosując, patrosząc i wysadzając. Z pomocy sił nieczystych korzysta sporadycznie, rozsądnie migając się od cyrografów. Polacy na Mazowszu żyją po swojemu, radząc sobie wśród chwiejnej równowagi między niebem a piekłem. Atmosfera zagrożenia astralnego owszem, występuje, ale Lewandowski nie pozbawia nas nadziei jeśli nie na lepsze, to przynajmniej na jutro. W pierwszym tomie bohater wspierany przez cały zaścianek dzielnych krewniaków przejrzał knowania magnatów wspieranych przez satanicznych jezuitów i historia póki co dobrze się kończy. Jednak wiadomo, że po pierwszym tomie muszą nastąpić dalsze, a i Karolus przecież też musi wkroczyć. Na horyzoncie niebo się chmurzy, a złe podnosi paskudną głowę, jednak liczę na to, że solidny bohater Lewandowskiego nie da się zbyt łatwo ani zagranicznym diabłom ani szwedzkim żołnierzom. Z zainteresowaniem zapoznam się z kolejnymi tomami tej prozy, na tle konkurencji książka Lewandowskiego jawi się jeśli nie jako zjawisko, to przynajmniej jako kawałek solidnego czytadła.

Alek Rachwald


Komentarze
Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności