Więzy krwi - Studentnews.pl recenzuje

Więzy krwi

Autorów prawdziwych, nieudziwnionych kryminałów można dzisiaj policzyć na palcach dwóch rąk. Wcale nie przysłowiowych. Są moimi osobistymi literackimi bohaterami. Piszą książki, które przedstawiają wyjątkowe kryminalne historie, nieprzewidywalne, wyjątkowe, z zaskakującym i bardzo wybuchowym finałem. Na ich czele stoi aktualnie Gregg Olsen. Autor książek, po które mogłabym po nocy stać pod księgarnią. I nie wygląda na to, żeby jak na razie ktoś mu zagrażał.

To moja kolejna przygoda z Olsenem, tak samo udana i tak samo satysfakcjonująca. A może i nawet bardziej. Rasowy kryminał zaczyna się w zasadzie już od pierwszej strony. Mickey Walsh, narkoman na haju jest świadkiem wypadku drogowego. Kiedy chce pomóc rannym, widzi coś, co przez lata stanie się jego najgorszym, prześladującym koszmarem, ale paradoksalnie pozwoli też naprawić swoje życie. Piętnaście lat później napadnięty jest pewien dom. Mąż ginie od strzału w głowę, żona jest ranna. W tej sprawie od samego początku jest wiele niejasności. Wkrótce kolejne osoby tracą życie. Tylko jedna osoba wie, co naprawdę się wydarzyło. Ale czy zdąży powiedzieć prawdę?

Świetna książka. Na początku trudno jest się połapać, bo Olsen stawia na wyjątkowo dużo wątków i bohaterów. Początkowe rozdziały dotyczą coraz to nowych wniosków, nowych postaci, pozornie zupełnie niezwiązanych z głównym morderstwem. Ale warto jest przebrnąć przez lekko trudny wstęp, bo prowadzi on do spójnego i niezmiernie interesującego ciągu dalszego. I tutaj właśnie widać kunszt autora. Z wielu maleńkich wątkowych nitek, Olsen tka wielobarwną, doskonałą literacką tkaninę, powieść kryminalną jakiej dzisiaj mało, spójną, wartką, fantastycznie zawiązaną, przywiązującą do siebie aż do ostatniej strony i jeszcze dalej. To pierwszorzędny kryminał, prowadzący do wybuchowego finału, jakiego naprawdę nie da się przewidzieć. Olsen łączy w sobie kryminał, thriller, niepewność, zaskoczenie. Wszystko w najlepszym wydaniu. Dla takich książek warto jest zarywać noce. Ja zarwałam i nie żałuję. Kiedy następna?

Marta Czabała


Komentarze
Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności