Oszustki - Studentnews.pl recenzuje

Oszustki

To pewnym sensie kryminał, choć nie ma tu ani jednego zabójstwa. Jest jednak zagadka i są emocje związane z jej odkrywaniem.

Lillemor Troj, uznana, niemal osiemdziesięcioletnia pisarka zostaje zaproszona na rozmowę przez swojego wydawcę. Ten pokazuje jej maszynopis powieści o jej życiu – demaskujący ją jako osobę, która nie napisała ani jednego słowa ze swoich książek, oszustkę czerpiącą korzyści z cudzego talentu. Wydawca wierzy, że tę książkę napisała sama Lillemor Troj, ale nie rozumie jej motywów. Prawdę powiedziawszy, nie jest pewien jej autorstwa – książka trafiła do niego przekazana przez zaprzyjaźnionego redaktora z innego wydawnictwa, opatrzona nieznanym mu pseudonimem. Jest urażony, trochę obrażony i zaniepokojony.

Emocje, które przeżywa Lillemor Troj są o wiele większe. A to dlatego, że to, co czyta w tym maszynopisie, to prawda, choć nie zgodziłaby się z wieloma szczegółami. To nie ona napisała tę powieść, podobnie jak nie napisała żadnego ze swoich wcześniejszych bestsellerów, żadnej z cenionych przez krytykę książek wydanych pod jej nazwiskiem. Czy pod koniec życia zostanie zdemaskowana przez swoją nieprzewidywalną wspólniczkę?

Bardzo ciekawa powieść o literackim związku dwóch kobiet. Lillemor i Babba znają się od dzieciństwa. Babba pisze, Lillemor publikuje, udziela wywiadów, pozuje do zdjęć, dostaje zlecenia na wykłady, prestiżowe posady i tantiemy. Pieniędzmi dzielą się pół na pół. O ich układzie nie wie nikt, przynajmniej do pewnego momentu. Lillemor usiłuje od czasu do czasu wyrwać się z męczącego ją układu, jednak jej samodzielne próby literackie nikogo nie interesują, a i pieniądze nie są bez znaczenia. Babba twardo nie wypuszcza Lillemor ze swojego życia – jej motywy są bardziej złożone i ciekawsze; nawet jeśli może pisać bez Lillemor, nie potrafi – a może tylko nie chce - doprowadzić bez niej do wydania książki. Nie są przyjaciółkami, w gruncie rzeczy nawet nie lubią się specjalnie, a jednak są dla siebie ważniejsze niż kolejni kochankowie i mężowie. I znają się bardzo, bardzo dobrze…

Poznajemy nie tylko życie tych dwóch kobiet, kulisy pracy pisarza (i redaktora), ale i kilkadziesiąt ostatnich lat historii Szwecji. Dowiadujemy się też co nieco o obradach szwedzkiej Akademii, która wybiera zwycięzcę Nobla w dziedzinie literatury. Opisy są smakowite i detaliczne, uwagi celne, opinie zgrabne. Całość czyta się jak emocjonującą obyczajową powieść, coś w rodzaju realistycznego kryminału, tyle że bez trupów (zgony następują wyłącznie z przyczyn naturalnych). Babba staje się mroczną, prześladującą Lillemor postacią, czasem groźniejszą niż gdyby trzymała w rękach piłę motorową.

Nie jest to może literatura do końca spójna i gładka, ale może właśnie dzięki temu staje się bardziej interesująca. Jak z osobą, której się nie lubi jakoś specjalnie, ale która zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Przeczytałam w innej recenzji, że książka jest statyczna. Jak dla mnie dynamizmu w niej było całkiem sporo, a na pewno pojawiła się spora dawka napięcia.

W dodatku zakończenie pozostaje pięknie otwarte i dość zaskakujące. Czego chcieć więcej od książki?

Magdalena Rachwald


Komentarze
Przeczytane, polecane
 
Polityka Prywatności